Z pomocą lekarza medycyny pracy możesz uratować karierę zawodową

Może skutecznie wpłynąć na to, ile i w jakim zawodzie będziemy pracować, a czasami – czy w ogóle będziemy pracować – w zależności od naszego zdrowia. To lekarz medycyny pracy. O tej dziedzinie, o tym, jak można uniknąć orzeczenia o niezdolności do pracy i jak można pomóc osobom zagrożonym utratą pracy z powodu zdrowia, opowiada prof. Jolanta Walusiak-Skorupa, szefowa Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi.

medycyna-pracy
Rys. Krzysztof „Rosa” Rosiecki

Lekarz medycyny pracy, z czego mało kto zdaje sobie sprawę, w określonych okolicznościach może przesądzić o tym, jak potoczy się nasza ścieżka zawodowa. Posiada więc olbrzymie kompetencje w dziedzinie, którą uznajemy za domenę wyłącznie osobistych wyborów. Zgodziłaby się pani z takim stwierdzeniem?

Szczerze? Nigdy się nie zastanawiałam nad tym aspektem naszej pracy, bo zawsze podkreślamy jednak rolę lekarza medycyny pracy jako tego, który dostrzega, często na bardzo wczesnym etapie, problemy zdrowotne. Ale rzeczywiście, to prawda, że lekarz medycyny pracy ma wpływ na naszą przyszłość zawodową – bo podejmuje decyzje orzecznicze, a czasami są to decyzje bardzo trudne. Na przykład musi powiedzieć pacjentowi, że w jego życiu zawodowym musi się coś zmienić i nie może kontynuować dotychczasowej pracy, czy też – jeśli mówimy o badaniach wstępnych – nie może podjąć konkretnej pracy.

Chciałabym jednak zaznaczyć, że podczas kształcenia specjalizacyjnego zawsze podkreślamy, że te niepopularne, trudne decyzje powinny być podjęte, o ile jest to możliwe, na etapie badań wstępnych. Znacznie łatwiej jest komuś powiedzieć, że nie może rozpocząć nowej pracy albo lepiej będzie by jej nie podejmował, niż przekazać człowiekowi, który ma pięć lat do emerytury, że nie może swojej pracy kontynuować. Przy czym w przypadkach takich późnych badań, tuż przed zakończeniem pracy, staramy się podejmować mniej radykalne decyzje, po to, by ten człowiek mógł dopracować do emerytury. O ile jest to oczywiście możliwe.

Nie zapominajmy też, że lekarz medycyny pracy pojawia się w jeszcze jednym kluczowym momencie dotyczącym życia zawodowego pacjentów – w badaniach uczniów i studentów. Wprawdzie podejście prawne jest takie, że nikomu nie można zabronić się uczyć jakiegoś zawodu, ale warto, by taki człowiek miał świadomość, że pewnych zawodów nie będzie mógł wykonywać. Reasumując: moim zdaniem lekarz medycyny pracy jest często doradcą, który, zwłaszcza na wczesnym etapie kariery zawodowej informuje pacjenta, że z uwagi na jego zdrowie może doświadczyć określonych ograniczeń w pracy, a tym samym ma wpływ na naszą karierę zawodową.

Proszę powiedzieć, jakie to konkretne sytuacje mogą uniemożliwić pracę w pewnych zawodach.

Na przykład okazuje się, że pacjent ma niedosłuch, a wykonuje pracę w hałasie. Mamy bardzo jasne kryteria, przy jakim ubytku słuchu (w poszczególnych badanych w audiometrii częstotliwościach) osoba z niedosłuchem może pracować, a kiedy jest to już niemożliwe. I może się okazać, że te parametry nie są najlepsze, na tyle wysokie w odniesieniu do wieku pacjenta, że wiadomo już, że nie będzie w stanie kontynuować tej pracy przez kolejnych 10 lat. Albo mam pacjenta z chorobą układu oddechowego: rozpoczynające się POChP, a pacjent bardzo chce kontynuować pracę w narażeniu na czynniki je zaostrzające i promujące jej rozwój. Muszę mu powiedzieć, że już za chwilę jego parametry wydolności płuc będą takie, że tej pracy nie będzie mógł kontynuować. Albo mam pacjenta z chorobą układu krążenia – pacjent jest po zawale, ma cukrzycę, ma źle leczone te choroby, a wykonuje pracę fizyczną. Wiadomo, że długo tak się nie uda pozostać na takim stanowisku.

I co to wtedy? W takich sytuacjach, lekarz medycyny pracy może zakazać pracy w tych warunkach? Pracodawca nie może zatrudnić osoby na stanowisku, jeśli ta osoba ma przeciwwskazania zdrowotne, prawda?

Jeżeli lekarz wyda orzeczenie o istnieniu przeciwwskazań do danej pracy, to pracodawca nie zatrudni takiej osoby. Jeśli natomiast stwierdzamy, że ten pacjent jeszcze nie ma bezwzględnych przeciwskazań, ale wkrótce będzie miał, to mówię pacjentowi: „Na razie może pan jeszcze pracować, ale kiedy za rok, czy dwa pan do mnie wróci, już takiego orzeczenia nie wydam. W związku z tym już teraz proszę myśleć o zmianie pracy, żeby na przykład nie było w niej dźwigania, pracy w nocy czy pracy w hałasie”.

A zdarza się, że pracownik biurowy dostaje zakaz pracy biurowej?

Oczywiście, zdarza się. Dzieje się tak wtedy, gdy doświadcza ostrych zaburzeń zdrowia, które w danym momencie czynią go niezdolnym do pracy. Na przykład ktoś przyjdzie do mnie z ostrą infekcją, to wiadomo, że jest w tym momencie niezdolny do pracy. Najczęstsza z mojej praktyki sytuacja to nieprawidłowo leczone albo w ogóle nieleczone nadciśnienie. Jeśli ktoś przychodzi z ciśnieniem 200, to nie napiszę mu, że jest zdolny do pracy. Jeśli pójdzie na kilka, kilkanaście dni na zwolnienie, zacznie brać leki, zmieni tryb życia i ciśnienie mu spadnie, ponownie będzie zdolny do pracy. Inna sytuacja – długotrwała – to padaczka z nadwrażliwością na światło. Wprawdzie nasze monitory komputerowe są już inne niż kiedyś, bezpieczne dla osób z padaczką, i nie prowokują napadów padaczkowych, jednak jeśli taka osoba z padaczką miałaby być testerem gier komputerowych, albo programistą, który musi widzieć obrazy z szybko zmieniającymi się kolorami czy kształtami, to niestety, może się okazać, że tego rodzaju praca, w końcu biurowa, nie jest dla niego i nie otrzyma zaświadczenia o zdolności do pracy na takim stanowisku.

Co wtedy?

Często jest tak, że prowadzimy korespondencję z pracodawcami, dopytując się, czy na przykład można tak zmodyfikować jego stanowisko czy charakter pracy, że nie będzie dźwigania, pracy na wysokości powyżej 3 metrów i tak dalej.

Naprawdę dochodzi do takich interakcji między pracodawcami a lekarzami medycyny pracy?

Tak. Oczywiście w zależności od tego, jak działa jednostka służby medycyny pracy. Proszę nie zapominać, że wciąż są duże zakłady, które mają poradnię medycyny pracy na miejscu. Niektóre przychodnie umożliwiają kontakt z pracodawcą. Ja dodatkowo pracuję w takim miejscu, po południu, kiedy już nie bardzo mam do kogo zadzwonić, ale wręczając pracownikowi orzeczenie o istnieniu przeciwskazań dołączam też informację dla pracodawcy, że pracownik nie może wykonywać określonych zajęć, ale że jeśli skierowanie zostanie zmodyfikowane, czyli zostanie zmodyfikowane jego miejsce pracy, to będzie mógł uzyskać orzeczenie o zdolności do pracy.

I to działa?

Tak, bardzo często ci pacjenci wracają ze zmodyfikowanym skierowaniem, bo pracodawcy są zainteresowani, by pracownika zatrzymać. Nieliczni są tacy, którzy tego nie robią. Ale potrzebne jest systemowe działanie i to dlatego w ramach Narodowego Programu Zdrowia zaplanowaliśmy powstanie centrum konsultacyjnego dla osób zagrożonych utratą zdolności do pracy. Chodzi o to, że lekarz medycyny pracy jest jednym z pierwszych, który zauważa, że wprawdzie jeszcze w tej chwili dany człowiek jest zdolny do pracy w wybranym zawodzie, ale za chwilę, rok, dwa, to może się zmienić… I chcemy, żeby w takim centrum konsultacyjnym, utworzonym na początek pilotażowo w Instytucie Medycyny Pracy, pacjent, który otrzymał informację, że z powodów zdrowotnych wkrótce nie będzie mógł kontynuować swojej pracy, mógł się dowiedzieć, co może w tej sytuacji zrobić.

Nie jest bowiem rozwiązaniem podejmowanie prób rozpoczęcia pracy u innych pracodawców, by sprawdzić, czy a nuż uda się przejść badania. Najczęściej pracownicy chcą pracować i należy im pomóc właściwie wybrać. Do wyjątkowych należą sytuacje, gdy urzędy pracy wręczają skierowania bezrobotnym i nakazują sprawdzenie, czy nie mogą w jakimś miejscu podjąć pracy. W tej grupie zdarzają się pacjenci, którzy są bardzo zadowoleni z mojego ”werdyktu” o istnieniu przeciwwskazań do pracy, bo oni tak naprawdę nie chcą pracy podejmować. Większość ludzi jednak chce pracować, ale musi się dowiedzieć, co może w sytuacji konkretnych przeciwwskazań zrobić. Powstał więc pomysł, by takie osoby zagrożone z powodu chorób albo po prostu wieku były objęte pomocą i doradztwem. Trzeba się wówczas zorientować, co ten pacjent umie robić, czego może się nauczyć, jakie są jego możliwości. Oczywiście każdemu z naszych podopiecznych można powiedzieć, by wykonywali pracę biurową, ale nie każdy umie taką pracę wykonywać.

Potrzeba powstania takiego centrum płynie też z badań społecznych. W Polsce – na tle Europy – pracuje relatywnie mało osób w wieku przedemerytalnym. Z badań epidemiologicznych wiemy, że nasi pracownicy nie myślą, że z wiekiem ich zdrowie będzie się pogarszać i nie zawsze będą mogli na przykład pracować na budowie. Medycyna pracy patrzy w przyszłość tego pacjenta i zwraca uwagę na określone zagrożenia, które mogą skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi i zawodowymi. Myślę też, że pracodawcy będą też zainteresowani powstaniem takiego centrum, jakie planujemy, bo jednak powszechnie narzekają na brak rąk do pracy.

Mam wrażenie, że zmienia się w ostatnich czasach sposób pracy lekarzy medycyny pracy. Jeszcze kilka lat temu wiele osób, w tym ja, miało takie doświadczenie, że wypełniali ankietę, a lekarz medycyny dawał na jej podstawie orzeczenie bez zlecania badań czy badania pacjenta. To oczywiście anegdotyczne przykłady, niemniej jednak mam wrażenie, że prawdziwe….

Kiedy rozmawiam o roli medycyny pracy zawsze najbardziej obawiam się tego momentu, kiedy mój rozmówca przywołuje własne doświadczenia z medycyną pracy i opowiada, jak to wyglądało i na co lekarz medycyny pracy nie zwrócił uwagi.

Chciałabym zaznaczyć, że jeśli chodzi o stronę formalną, czyli obowiązkowy zakres badań wstępnych i okresowych oraz częstotliwość badań, pewne elementy zmieniły się dopiero w ubiegłym roku po około dwóch dekadach. Przed tym czasem przez dwadzieścia lat obowiązywały te same regulacje. W zasadzie przez całe pani życie zawodowe nie powinno się tu wiele zmienić. Kształcąc lekarzy medycyny pracy, a wszyscy lekarze, robią to właśnie w Instytucie Medycyny Pracy w Łodzi i tu zdają egzamin specjalizacyjny, kładziemy nacisk na to, by zdawali sobie sprawę z tego, że od tego, jak będą wypełniali swoją rolę, zależy to, jak będą postrzegani. Mam nadzieję, że w ostatnim czasie lekarze zaczęli zauważać, że mogą zrobić coś pożytecznego, a jednocześnie być partnerem w zdrowiu publicznym poprzez realizację zadań profilaktycznych, bardzo istotnych dla tego, jak funkcjonuje nasze społeczeństwo.

Warto nadmienić, że jedyną przesłanką dla pozostawienia obowiązku badań wstępnych i okresowych u szeroko pojętych pracowników umysłowych jest ich znaczenie dla profilaktyki. Przecież równie dobrze moglibyśmy pozostawić – wzorem szeregu krajów – badania pracowników jako ich prawo, a nie – obowiązek, a badania wykonywać tylko w tych sytuacjach, gdy praca może stanowić istotne zagrożenie dla zdrowia. Cały czas mocno jednak argumentujemy, że lekarz medycyny pracy jest często jedynym, do którego zgłasza się pacjent nieświadomy rozwijającej się choroby. Tym samym ten lekarz może odgrywać olbrzymią rolę odkrywając pierwsze problemy zdrowotne, które często przecież początkowo nie dają albo żadnych, albo skąpe objawy, a także identyfikując istotne zagrożenia dla zdrowia tej osoby. Mam nadzieję, że udało się nam już przekonać wielu lekarzy, że warto nie poprzestawać na ankiecie i solidnie zająć się każdym pacjentem.

Chciałabym też zauważyć, że olbrzymią rolę w jakości badań wstępnych i okresowych odgrywają pracodawcy. Jeżeli pracodawca będzie kierował się wyłącznie ceną, wybierając jednostkę medycyny pracy, która z nim współpracuje i chce mieć tylko i wyłącznie orzeczenia o braku przeciwskazań do pracy, a nie zależy mu na zdrowych pracownikach, to będziemy mieć do czynienia z niską jakością badań, o małej przydatności dla profilaktyki. Rynek pracy się zmienia i tego rodzaju postawa mam nadzieję – odchodzi do przeszłości. Widzę też, że pracownicy biurowi chętnie poddawaliby się szeregowi badań. Inaczej jest z pracownikami produkcyjnymi, którzy obawiają się, że coś znajdziemy i okaże się, że mają przeciwskazania do pracy na danym stanowisku. Zawsze jednak pokazujemy, że najważniejsza jest prawidłowa kontrola przebiegu choroby, czyli skuteczne leczenie i w takiej sytuacji pracownik bez problemu uzyskuje orzeczenie o braku przeciwwskazań do pracy, podczas gdy ten nieleczony musi leczenie podjąć, by móc bezpiecznie kontynuować pracę.

W polskim systemie opieki zdrowotnej mamy jeszcze podstawową opiekę zdrowotną. Proszę powiedzieć, czy się mylę, ale moim zdaniem nie ma komunikacji między POZ a medycyną pracy…

Tego rodzaju komunikacja jest absolutnie konieczna i kluczowa. W teorii ona istnieje. Nawet w karcie badania profilaktycznego, którą wypełnia lekarz medycyny pracy, jest na miejsce na napisanie, gdzie jest POZ danego pacjenta i jakie informacje do POZ przekazaliśmy. Większość z nas stara się działać w taki sposób, że pewne rzeczy przekazujemy do POZ. Sporą szansę na zwiększenie tej komunikacji między medycyną pracy a POZ stworzy cyfryzacja ochrony zdrowia. Głównym problemem jest to, że medycyna pracy działa poza powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym, a zatem poza publicznym systemem opieki zdrowotnej. W związku z tym, nawet jeśli tam dokona się pełna cyfryzacja, to nie ma miejsca na to, by lekarz POZ mógł sprawdzić, jakie badania zostały u pacjenta wykonane w ramach medycyny pracy. Nie musiałby wtedy dublować elementów diagnostyki, tylko wdrożyć leczenie lub ewentualnie poszerzyć pewien zakres badań.

Na szczęście czasami taką współpracę wymusza sam pacjent. Bo jeśli wie, że lekarz medycyny pracy zdiagnozował nadciśnienie czy cukrzycę, okazuje się, że te choroby nie są leczone i jest świadomy, że wkrótce będzie musiał znowu wrócić na badania kontrolne czy okresowe i jeśli wciąż nie będzie leczony, to może dostać orzeczenie o niezdolności do pracy, to zaczyna być silnie zmotywowany do wizyty w POZ i podjęcia leczenia. Jednak wciąż jest tu wiele do zrobienia.

Niestety, sprawdziły się prognozy WHO z początku lat 90., że w tym wieku zaburzenia psychiczne wysuną się na czoło największych wyzwań zdrowia publicznego. Dostrzega pani to w medycynie pracy?

Widzę z codziennej praktyki, że coraz więcej osób przychodzących do mnie, leczą się, bądź leczyły się psychiatrycznie. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było to tak częste. Również badania epidemiologiczne pokazują, że mniej więcej co czwarty dorosły ma problemy ze zdrowiem psychicznym, tj. zaburzenia zdrowia psychicznego lub uzależnienie. O ile nie zwiększa się znacząco liczba osób ze schizofrenią, czy innymi ciężkimi zaburzeniami psychotycznymi, to dramatycznie zwiększa się liczba przypadków depresji, zaburzeń adaptacyjnych, nerwic, zaburzeń lękowych itp. To dane sprzed pandemii. A ta wywiera ogromny wpływ na zdrowie psychiczne wszystkich, szczególnie mocno pogarszając stan osób z już istniejącymi zaburzeniami.

Problem, który jest ostatnio szczególnie podnoszony przez specjalistów to skutki zdrowotne lockdownu i nauczania zdalnego u młodzieży i dzieci. To osoby, które już niedługo wejdą na rynek pracy, a my nie bardzo jesteśmy na to przygotowani. Nie są na to przygotowani także pracodawcy. W najbliższym czasie muszą się pojawić dodatkowe elementy profilaktyki nakierowanej na zdrowie psychiczne w środowisku pracy.

A co z bezpiecznymi „psychicznie” miejscami pracy?

Są wytyczne, by tworzyć takie miejsca pracy, pozbawione niepotrzebnej presji i nadmiernego obciążenia tzw. czynnikami psychospołecznymi. Przede wszystkim kładzie się nacisk na kadrę menadżerską – musi być i świadoma, i odpowiednio przeszkolona, by tego rodzaju przyjazne miejsca pracy tworzyć i utrzymywać. A z drugiej strony, jako lekarz medycyny pracy, mogę niestety powiedzieć, że nie mam wielu możliwości działania w tym zakresie i bardzo potrzebujemy współpracy z psychologami, tak by wspierać pracowników zarówno poprzez odpowiednio skonstruowane programy profilaktyczne, jak i indywidualne interwencje.

I na koniec. Jak zdrowo pracować zdalnie?

Na ten temat jest dużo dyskusji, a doniesienia są sprzeczne. Z jednej strony, wydaje się, że praca zdalna nie jest wcale taka dobra i zdrowa dla pracownika. W końcu praca to też miejsce spotkań, interakcji, a telekonferencje tego nie zastąpią. Zwraca się uwagę, że miejsce pracy w domu często nie jest dobrze przygotowane, podczas gdy pracodawca bardziej dba o aspekty ergonomiczne. Zupełnie nową rzeczą są wypadki przy pracy, które zdarzyły się w domu, np. oparzenie podczas robienia herbaty.

Z drugiej strony są doniesienia, że pracownicy na pracy zdalnej są trochę zdrowsi i szczęśliwsi. Więcej śpią, lepiej się odżywiają, bo mają warunki do przygotowania zdrowego posiłku, mają więcej czasu na aktywność fizyczną. Z trzeciej strony podnosi się też to, że praca hybrydowa może być złotym środkiem – czyli z jednej strony trochę zdalnie, a trochę tradycyjnie.

Na pewno należy zadbać o to, by w przypadku pracy zdalnej jasno wytyczyć i dobrze przygotować miejsce pracy. Trzeba też zadbać o określenie godzin pracy. Oczywiście należy tu być rozsądnym – nie jestem zwolenniczką tego, że na przykład po jakieś godziny nie odbiorę telefonu dotyczącego pracy, podobnie jak i w pracy nie będę odbierać telefonu z domu. Zawsze może się przecież zdarzyć coś nagłego. Jednak generalnie te dwie sfery życia powinny być rozdzielone. Jeśli pracuję z domu, pracę zawodową trzeba w określonym momencie zakończyć i zająć się prywatnymi sprawami. Dbanie o prawidłową równowagę praca – życie prywatne w przypadku pracy zdalnej jest trudniejsze niż w przypadku wykonywania pracy w sposób tradycyjny.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Rozwiąż równanie: *Time limit exceeded. Please complete the captcha once again.